Ssanie kciuka niewątpliwie spędza sen z powiek wielu rodzicom. Znam temat od środka, ponieważ sama ssałam kciuk a moi rodzice długo starali się oduczyć mnie tego nawyku. Pewnie gdyby zostawili problem, to mój zgryz wołałby o pomstę do nieba, co mogłoby zaważyć na mojej ścieżce zawodowej! Jestem Wam wdzięczna! Chociaż sposoby „oduczania” były dość … 🙂
Na samym początku należy wspomnieć, że ssanie kciuka nie zawsze musi oznaczać zły nawyk. Myślę tu o niemowlakach, które poznają swoją jamę ustną, eksplorują ją właśnie dzięki wkładaniu rączek, piąstek czy palców do buzi. Nie powinniśmy zabraniać dziecku takich aktywności. Dzięki nim maluch przygotowuje swoją jamę ustną do rozszerzania diety, stymuluję ją, dzięki czemu odruch wymiotny przesuwa mu się z przedniej części języka ku tyłowi. Jest to niezwykle ważne do tego, by późnej mógł przyjmować pokarmy stałe o różnej konsystencji, fakturze.
Po co dziecko ssie? Ssanie daje dziecku ukojenie, daje poczucie bezpieczeństwa, wycisza. Starsze dzieci mogą w ten sposób redukować napięcia lub manifestować zmęczenie czy znudzenie. Jeśli dziecko okazjonalnie wkłada palec do buzi, jednocześnie eksploruje też inne przedmioty i nie ma problemów z jedzeniem różnych pokarmów – nie powinniśmy traktować tego w kategorii problemu.
Jednak co w sytuacji kiedy dziecko preferuje jeden palec, kciuk? Ssie go intensywnie każdego dnia, towarzyszy mu on podczas zasypiania? W takich sytuacjach najlepiej jest zastąpić palec smoczkiem dobranym do dziecka. Smoczek będzie alternatywą bezpieczniejszą dla zdrowia dziecka, ale również łatwiej będzie nam w przyszłości wycofać smoczek niż palec (palec przecież ma zawsze przy sobie). Jeśli jednak takie działanie nie pomaga, starajmy się odwracać uwagę dziecka od ssania. Proponujmy różne zabawy, aktywizujmy dziecko w taki sposób jaki jest najbardziej przez niego preferowany. Młodszym dzieciom do drugiego roku życia często proponuje się leczenie ortodontyczne w postaci zastosowania płytki przedsionkowej. U starszych dzieci rozmowa na ten temat, wskazanie negatywnych skutków ssania i nagradzanie (wcześniej ustalone z dzieckiem) – być może przyniesie oczekiwane efekty.
I teraz moja historia ssania kciuka.
Zaczęłam ssać kciuk około 4 r. ż. Towarzyszył mi przy zasypianiu, ssałam codziennie. Po jakimś czasie interwencji moich rodziców, nawyk powoli się wyciszał aż w końcu zanikł. Badania pokazują, że większość dzieci między 2 a 4 rokiem życia samoczynnie przestaje ssać kciuk. Nie wiem co wiodło prym w moim przypadku – większa samoświadomość czy stosowane metody? A może jedno i drugie? Jedno wiem na pewno – gdybym była pozostawiona sama sobie, bez rozmów na ten temat, pewnie skończyłoby się to źle.
Pierwszym sposobem było zakładanie rękawiczki. Jakimś cudem każdego ranka budziłam się bez tej rękawiczki! Każdy się dziwił jak ja to robię, do tej pory sama się zastanawiam (wspomnę, że rękawiczka miała specjalne zabezpieczenie na takie ewentualności). W każdym razie nie poddawali się i co noc tę rękawiczkę miałam zakładaną.
Drugim sposobem było smarowanie palca solą/pieprzem/kwaskiem cytrynowym. Proponując dziecku takie sposoby, musimy wiedzieć czy nie jest podwrażliwe w obrębie jamy ustnej. Dzieci z taką podwrażliwością będą preferowały mocniejsze, intensywniejsze smaki, ponieważ słabiej odczuwają bodźce dotykowe oraz smakowe w obrębie sfery oralnej. Być może zaproponowany pieprz będzie takiemu dziecku odpowiadał smakowo. Te intensywne bodźce smakowe nie robiły na mnie wrażenia (lubię intensywne smaki potraw, uwielbiam ostre, pieprzne i kwaśne dania).
Badania naukowe wykazują, że stosowanie tego typu metod (tylko i wyłącznie takich) daje niską efektywność. Niewątpliwie kiedyś wiedza na ten temat nie była powszechnie dostępna, wielu rodziców – tak jak moi – działało instynktownie, chcąc pomóc swojemu dziecku.
Należy pamiętać, że długotrwałe, intensywne ssanie kciuka niesie za sobą szereg problemów zdrowotnych – od infekcji po wady zgryzu i wady wymowy. Kiedy zauważymy problem u dziecka skonsultujmy go ze specjalistą neurologopedą/logopedą/ortodontą/psychologiem. Wywiad przeprowadzony w gabinecie oraz obserwacja dziecka pozwolą na obranie drogi, która być może okaże się skuteczna. Pamiętajmy, że lepiej zrobić przemyślane „coś” niż nie robić „nic”.